Stałam w pustym pokoju,
wszystko wyczyszczone i pozostawione w takim stanie, w jakim to zastaliśmy,
albo nawet lepszym. Szacunek do czyichś rzeczy wyniosłam z domu, nie wyobrażam
sobie zniszczyć lub zepsuć coś co nie jest moje, a jeśli nawet coś takiego by
mi się przytrafiło, to nigdy bym się nie ‘wymigała’ od odpowiedzialności.
Moje wychowanie dało o sobie
znać i teraz. Pomimo wielu bojów jakie stoczyłam z właścicielami i masy
problemów jakie wykluczały możliwość normalnego mieszkania w tym miejscu, zostawiłam
wszystko wypucowane na błysk. Omiotłam wzrokiem mieszkanie, złapałam za klamkę
i już chciałam zamykać drzwi, kiedy przypomniałam sobie, że w reku wciąż
trzymam srebrne pudełeczko z pierścionkiem. Nie wiedziałam co z nim zrobić.
Wpatrywałam się w wieczko, a w głowie miałam tornado myśli i wspomnień.
Otworzyłam powoli pudełko, na
srebrnej satynie spoczywał pierścionek z białego złota z brylantem wielkości…hm
może nie pięści ale pokaźnych rozmiarów. Uśmiechnęłam się do siebie, on nawet
nie jest w moim guście i absolutnie do mnie nie pasuje. Czym się kierował mój
ex? Ceną oczywiście! Musiał być drogi i
nie miało znaczenia jak będzie wyglądał na mojej szczupłej dłoni, ani czy mi
się spodoba.
- Co mam z tobą zrobić? Nie
chcę cię. Powinnam cię oddać, ale skoro nie przyniosłeś mi szczęścia to może
nikt inny nie powinien cię dostać? Niech zadecyduje los.
Niewiele myśląc
wspięłam się na szafki kuchenne i na
najwyższej położyłam pudełeczko.
Wyszłam z mieszkania lżejsza o
znacznie więcej niż waga pierścionka. Wsiadłam do samochodu Agi i pojechałyśmy
do mojego nowego (wynajmowanego)
mieszkania.
- Wszystko ok?
Zapytała Aga
- Długo Cię nie było, już
myślałam, że zmieniłaś zdanie i chcesz tam zostać.
- Musiałam jeszcze coś
dokończyć. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że już tu nie mieszkam.
- Ja trochę mniej. Gdzie ja
teraz będę piła poranną kawę przed pracą?
- Tak czułam, że tylko dla
kawy mnie odwiedzasz.
- No wiesz Zadziorku, jeszcze
wyjdzie, że interesowna jestem.
Wybuchłam śmiechem. Nigdy nie
przypuszczałam, że niedawno poznane osoby pomogą mi bardziej niż ludzie,
których znam już parę dobrych lat. Agnieszka i Beti zajmowała się Miśkiem cały
dzień, dając nam tym samym czas na dopakowanie i przewiezienie wszystkiego.
O tak późnej porze dojazd
zajął nam niecałe 20 minut. Wyściskałam się z Agą i poczłapałam na górę.
Moi mężczyźni już spali. Misiek
wtulony w eMka wyglądał jak jego miniaturowa kopia. Muszę iść spać, ale
najpierw umyję butelki, rozpakuję nieco kuchenne pudła – żebyśmy mogli rano coś
zjeść, wezmę prysznic i już :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz