sobota, 10 marca 2012

Syndrom Sztokholmski


Kiedy ponad 6 lat temu tutaj przyjechałam poznałam pewną parę. Ona dziewczyna 27 lat po finansach z tytułem magistra w kieszeni. On Facet przed 50, alkoholik z bagażem doświadczeń i alimentami. Ona po kolejnej awanturze z szefową postanowiła coś w swoim życiu zmienić i wyjechać, podszlifować język, poznać nowych ludzi, być może znaleźć miłość swojego życia. On od lat żył na walizkach, pojechał tam gdzie kogoś znał i gdzie mógł zarobić.
Poznali się i zakochali podczas jednej z Jego ‘odtrutek’, przez które musiał przejść po tygodniu picia. Dla Niej był to pierwszy poważny związek, dla Niego ostoja i młodość, której potrzebował.
Byli ze sobą 8 lat. Zaliczali wzloty i upadki. On mógł na Nią liczyć, Ona bardzo chciała móc na Niego liczyć. Dzięki Niej odbił się od dna, miał pracę i motywację. Za każdym razem wyciągała go z dołka, pomagała, opiekowała się i dbała o Niego. Ona wycierpiała więcej niż powinna, wybaczała niewybaczalne, była siłą napędową i mózgiem. Kupiła w swojej miejscowości mieszkanie z myślą o ich wspólnej starości. Myślała o stabilizacji, marzyła o dzieciach. On zapoznał się z internetem i jego ogromnymi możliwościami. Logował się na portalach randkowych, tłumacząc że tylko rozmawia i ogląda, a przecież to nie zdrada. Przymykała oczy na te jego ‘potrzeby’.
Ona zaczęła dostrzegać, że to nie jest facet dla Niej, a mimo to nie odeszła od niego, miała nadzieję, że się zmieni. On bardziej wsiąkł w randki i poznał kogoś, oczywiście nie podał swojego prawdziwego wieku, bo 45 lat brzmi lepiej niż 50. Kupił sobie swojego laptopa, by móc rozmawiać i pisać bez Jej wiedzy…zapomniał jedynie, że jego komputerowa wiedza ogranicza się do umiejętności odpalenia przeglądarki…więc Ona i tak wiedziała co i jak robi.
Postanowili się rozstać Ona pozwoliła Jemu zadecydować co chce zrobić, a On się wyprowadził i powiedział, że wszystko się wyjaśni w przeciągu miesiąca. Po co był mu ten miesiąc? Na przemyślenia? Nie. Na wyjazd do Rosji i sprawdzenie czy panna, którą poznał będzie go chciała jak zobaczy go na żywo, no i oczywiście czy On będzie chciał ją. Pojechał, wrócił i definitywnie powiedział, że to koniec.
Ona chciała się zachować dojrzale, nie zrywać z Nim kontaktu, utrzymać przyjaźń, chciała być pewna, że On się nie stoczy. A może nie widziała życia bez Niego i bała się zerwać wszystkie kontakty?
Dwa miesiące po Jego wizycie w Rosji, Ruska przyjechała do Niego. Wiza turystyczna na 6 miesięcy i początek ciąży miał jej zapewnić odmianę życiowego statusu i zachodnią kulturę na zawsze. Oczywiście Ruska zrobiła to tylko z miłości, nie żeby się wyrwać z domu, czy coś, w końcu ona ma lat 28 a On ponad 50! To musi być gorąca i piękna miłość, która rozkwitła podczas miesiąca pogawędek przez internet i Jego tygodniowego pobytu w Rosji.
Mimo Ruskiej pod dachem Ona nie traciła z Nim kontaktu, podświadomie licząc że może dzięki temu łatwiej Jej będzie przejść nad tym rozstaniem do porządku dziennego. On nic Jej nie mówił ze Ruska jest w ciąży, przecież nie był Jej nic winien i ‘nie róbmy scen, bądźmy dorośli, przecież Jej nie będzie przykro jak on Jej to powie jako ostatniej’. Powiedział za to wszystkim, obdzwonił nawet tych, z którymi nie utrzymuje kontaktu. Ona dowiedziała się od ich wspólnego znajomego, ‘wiedziała, że tak będzie’.
On postanowił, razem z Ruska, że wezmą ślub – z miłości oczywiście, a nie dlatego że ona może tu tylko 6 miesięcy być.
W międzyczasie On zaczął pić – jeden z tych korków w które wpada średnio co 6 miesięcy, a może jakaś szokująca wiadomość? Jaka? No może Ruska stwierdziła, że dziecka mieć nie chce i że musi najpierw zarobić pieniądze. Ruska była nieco zaskoczona obrotem sprawy, nagle zrozumiała, że księciem to On nie jest a lodówka będzie pusta za kilka dni, no i kto zapłaci za aborcje? Przecież Ruska tutaj nie zarabia, składek nie płaci wiec i opieka medyczna należy jej się w nieco okrojonym zakresie.
On poprosił Ją, żeby pogadała z Ruską na ten temat, żeby może przekonała do pozostania w ciąży. Ona jak zwykle widząc stan w jakim się znalazł, kolejny raz ulitowała się i mu pomogła. Ruska zdania nie zmieniła, bo przecież ciąża miała być tylko jej ‘paszportem’ i aborcja była wliczona w rachunek zysków i strat.
On jak zwykle wyszedł z ‘korka’ dzięki Niej. Ruska aborcji dokonała i radośnie czeka na ślub. On odetchnął nieco, bo przecież dziecko oznacza odpowiedzialność. Ona wciąż mu pomaga we wszystkim zamykając się na innych, normalnych i noszących ją na rękach facetów.
Z obojgiem utrzymuje kontakt i choć brzydzę się tym jak Roman potraktował Sylwię to nie chcę urywać znajomości skoro sama Sylwia nie chce jej z nim zerwać.
P.s.
Nie jestem przeciwnikiem aborcji, uważam że każda kobieta powinna móc podjąć własną decyzję.