Od nowa kieracik, tyle tylko,
że teraz muszę to wypakować, a zanim wypakuje, muszę pomalować i posprzątać.
Nie sama oczywiście, eMek będzie mi pomagał, ale Miśkiem też trzeba się
zająć, no i tu już zaczynają się schody. Bo jak jedno zajmuje się Miśkiem to drugie
coś robi, a jak Misiek śpi to robimy co się da oboje…wniosek? Jest zrobione
niewiele. A ponieważ patrzeć na ten pierdzielnik nie mogę to jadę z Miśkiem
odebrać pocztę ze starego adresu. Zrobiliśmy przekierowanie, ale zawsze warto
sprawdzić.
Drzwi otworzyła mi mała
japońska laleczka. Połowa mnie – a przecież
do największych nie należę.
- Tak?
Zapytała pokazując małe, białe
ząbki.
- Jestem poprzednim lokatorem,
przepraszam za najście, chciałam jedynie sprawdzić czy może jest jakaś poczta
dla nas?
Japonka zaczęła kłaniać się w
pas i radośnie pokrzykiwać w swoim języku, Misiek jej wtórował, a ja stałam jak
kołek. Ciekawy naród, ucieszyła się jak dziecko…
- Poczekaj!
Zakrzyknęła laleczka i w
podskokach pobiegła do salonu.
- Zostawiliście to! Dobrze, że
przyszłaś, bo chcieliśmy Ci to wysłać pocztą.
Rozemocjonowana wręczyła mi…to
cholerne srebrne pudełeczko.
- O jak miło!
Odpowiedziałam, w myślach
przeklinając, to mój brak kreatywności w wymyśleniu kryjówki, to los na który
się przecież zdałam. Schowałam pudełeczko do kieszeni. Co miałam zrobić?
Przecież nie zacznę tłumaczyć obcej osobie ‘co autor miał na myśli’.
Podziękowałam i udałam się w
drogę powrotną. Całe 1,5 godziny wracałam do naszego nowego mieszkania. Całe
przeklęte 1,5 godziny biłam się z myślami co mam zrobić z tym przeklętym
pierścionkiem. Z zamyśleń wyrwał mnie kobiecy głos:
- Przepraszam, ale czy masz na
imię Zadziorek?
- Tak…
Odparłam nieco zdziwiona doznając w tej samej sekundzie olśnienia – znam Tą dziewczynę/kobietę. To Jolka! Nie
widziałam jej 5 lat! Urwał nam się kontakt, kiedy zmieniłam pracę. Właściwie
niewiele się zmieniła, ma dziecko, mieszka prawie obok mnie i właśnie zaczęła
pracować po urlopie wychowawczym.
Przegadałyśmy ostatnie minuty
mojej podróży i wymieniłyśmy numerami telefonu.
Wracam
do mojego bajzlu...