Zawsze marzyłam by być
eteryczną blondynką o pięknych błękitnych oczach i alabastrowej cerze. Widziałam
siebie jako delikatną, smukłą kobietę o włosach niczym jedwab, przechadzającą się
po plaży…
Rzeczywistość jest bolesna i
zgoła odmienna, mam zielono-szare oczy, piegi, które znikają wraz z odejściem słonecznych dni, włosy wpadające w odcień rudego, choć rude właściwie nie są
i ‘słusznych” rozmiarów biodra. Do tego wszystkiego jestem raczej niewysoka –
żeby nie powiedzieć mała… Tylko raz usłyszałam, że wyglądałam filigranowo,
miałam 17 lat i powiedział mi to…wujek.
Wiele moich marzeń i założeń
mija się w podobny sposób z otaczającą mnie rzeczywistością. Marzyłam o
rodzinie, a właściwie o szczęśliwym życiu rodzinnym, przepełnionym miłością i
spokojem. Dostałam rodzinę, moją małą, własną rodzinę, ale jest ale. Mieszkamy daleko
od bliskich i choć byśmy bardzo potrzebowali to nie mamy nawet jak poprosić o
pomoc. Nikt nie zostanie z moim synem na chwile, kiedy ja wyjdę po zakupy. Nie
możemy liczyć na niedzielny obiad u mamy, czy zwykłą kawę u teściowej. Nasze
życie pędzi i przecieka miedzy palcami. Rzadko mamy czas by być razem, więc
wychodzi na to, że dostałam coś o czym marzyłam ale nie w okolicznościach o
jakich marzyłam.
Całe to miejsce mnie uwiera,
mierzi i sprawia, że gorzknieję. Jeśli ktoś mi powie, że system socjalny w UK
jest świetny to osobiście napluje mu w oko. Moje dziecko jest w żłobku cały
dzień, żebyśmy mogli pracować. Ponad 3/4 mojej wypłaty jest przeznaczane na
opłatę za żłobek. Tak, są tańsze żłobki, ale my nie jesteśmy dla nich
priorytetem. Kto jest? Samotni rodzice i matki poniżej 18-go roku życia. My
jesteśmy na liście rezerwowych (od 2 lat) na 23 miejscu…
Czy warto być uczciwym? Chyba
tylko dla własnej satysfakcji, żeby móc powiedzieć że nie oszukujemy państwa,
nie bierzemy benefitów i nie udajemy że jestem samotną matką. Nie liczymy na
pochwały i uściski dłoni prezesa, jesteśmy uczciwymi ludźmi i to jest dla nas
normalny wybór, oczywistość. Czasem jednak odzywa się we mnie cichutki głosik.
Głosik, który przypomina mi o oddalającym się marzeniu mieszkania w Polsce. Ten
głosik sprawia, że na krótką chwilę w mojej głowie pojawia się myśl ‘i tak tego
nikt nie doceni, głupia’.
Nie lubię się nad sobą użalać,
wiem że powinnam dziękować za to co mamy, docenić to przez pryzmat tego, że
inni mają mniej. Wynajmujemy mieszkanie, ale powinnam być wdzięczna, że mamy
prace i możemy to mieszkanie opłacić. Ja jednak chcę więcej! Czy to źle? ‘Wyżej
dupy nie podskoczysz’ słyszę od uprzejmych.
Może powinnam przestać marzyć?
Żyć dniem dzisiejszym.